Lillianna cd. Alec'a

Czarownica nagle odwróciła się, jednak na jej twarzy nie dostrzegłam nawet cienia irytacji czy niechęci, pomimo słów, które jeszcze kilka chwil temu uciekły niczym psotne mrówki z moich ust.
- Nie, kochana. To akurat przeznaczone jest dla Przyziemnych, tobą zajmę się w następnej kolejności - po czym błysnęła w uśmiechu śnieżnobiałymi zębami i odwróciła się do kotła.
Uniosłam brew, ni to ze zdziwienia, ni to z zazdrości o jej opanowanie. Jednak już po ułamku sekundy przypomniałam sobie o obecności innego osobnika, który niewątpliwie w tej chwili mi się przyglądał. Żeby nie dawać już więcej wrażenia małej, skrzywdzonej dziewczynki, wygięłam wargi w najbardziej pogardliwą podkówkę, na jaką tylko mogłam się w chwili obecnej zdobyć.
Starając się nie zwracać uwagi na Nocnego Łowcę, przyjrzałam się uważnie czarownicy. Niebieska, delikatna skóra wydawała się rozświetlać półmrok panujący w chatce, wyglądała zupełnie, jakby pod tuż pod jej powierzchnią tańczyły całe roje kolorowych motyli, błagając o uwolnienie. A włosy.. Odcieniem przypominały mi pełnię księżyca, były nieskazitelne, jasne, czysta platyna. Twarz miała miłą, niemal przeciętną, mogłaby uchodzić za zwykłą kobietę, gdyby nie egzotyczny odcień skóry.
Mimowolnie spojrzałam po sobie i ujęłam w dłoń garść swojej grzywy. W niczym nie przypominała uosobienia czystości, którą miałam przed sobą.
- Hej, już się tak nie przejmuj, Catarina zaraz się tobą zaopiekuje - głos dobiegł z prawej strony, przez co podskoczyłam na łóżku ze strachu. Przez jego głębię włoski stanęły mi na karku. Odwróciłam w tamtą stronę głowę, zastanawiając się, jak to możliwe.
- Przed chwilą byłeś tam - wskazałam palcem przeciwległy róg pomieszczenia, zastanawiając się jednocześnie, jak wiele widział i jakie wnioski mógł wyciągnąć.
Wzruszył beztrosko ramionami.
- To nic takiego, każdy Nocny Łowca potrafi się cicho i sprawnie przemieszczać.
Proszę, proszę, skromny? Nie powiedziałabym. Już chciałam zarzucić jakąś bezsensowną uwagą wymyśloną na poczekaniu, kiedy poczułam na ramieniu delikatną dłoń.
- Coś ty sobie zrobiła, dziewczyno? Musisz strasznie cierpieć.
Uniosłam brew, zaskoczona. Dopiero teraz przypomniałam sobie o moim "małym" problemie.
- Właściwie to... Nic nie czuję - kobieta nagle uniosła głowę, przypatrując mi się uważnie. Po chwili wzięła wielki nóż, z szybkością kobry zbliżyła się do mnie i gdyby nie Alec, który w odpowiedniej chwili mnie przytrzymał za ręce, zwiałabym ile sił w nogach, przekonana, że zaraz utnie mi kończynę. Ta jednak rozcięła mi nogawkę spodni na całej długości i przyjrzała się dokładnie ranie.
- Opowiedz mi lepiej, co się stało.
Spojrzałam na czarnowłosego, który twierdząco skinął głową. Opowiedziałam więc wszystko, począwszy od mojego wyjścia z pracy, przez atak demona, skończywszy na wizycie w jej domu. Podczas kiedy ja się produkowałam, ona przejeżdżała dłońmi nad moją nogą, szepcząc pod nosem jakieś niezrozumiałe dla mnie zaklęcia. Między swoimi oddechami próbowałam wyłapać poszczególne słowa, jednak Catarina mówiła, a wręcz śpiewała, niesamowicie szybko i- jak podejrzewałam- w innym języku. Przyglądałam się ranie, obserwując błyskawiczny proces wsuwania się kości na właściwe miejsce, ponowne wiązanie się ścięgien, mięśni, skóry. Całe zjawisko trwało może z pół godziny, a po rozległym obrażeniu została tylko długa, różowa blizna. Spojrzałam na nią zawstydzona, czując, że ona jako kolejna mnie oszpeci. Kiedy opowiadałam moją wersję wydarzeń, zauważyłam, że Lightwood niespokojnie wiercił się na krześle w niektórych momentach, głównie kiedy wspominałam o zachowaniu demona w stosunku do mnie oraz jego walce z nim. Celowo pominęłam takie momenty, jak nasze dramatyczne zapoznanie się. Nie przerywał mi jednak, chociaż czułam, że chciał coś dodać.
- Zrobione - jasnowłosa uśmiechnęła się do mnie promiennie, chociaż w tym grymasie wyczułam ogromną dawkę zmęczenia. Jeszcze raz obejrzałam kończynę.
- Jeny, jesteś niesamowita! Dziękuję. Czego chcesz w zmian? - zapytałam, zerkając na nią z dołu. Ta jednak wytarła tylko spocone czoło rękawem i matczynym gestem poklepała mnie po policzku. Zadziwiła mnie i jednocześnie zachwyciła ilość ciepła przekazana w tym prostym geście.
- Powiedz mi tylko, jak się nazywasz i ile masz lat.
Zaskoczona, natychmiast odpowiedziałam;
- Lillianna Seraphina Dally. Mam 23 lata.
Dopiero po chwili zaczęłam się zastanawiać nad jej motywami, dlaczego zadała akurat takie proste pytanie, czy czegoś ważnego jej przypadkiem nie zdradziłam, czy nie potwierdziłam jakichś przypuszczeń. Pytania rodziły się w głowie całymi chmarami, zastępowały się nawzajem, zanim poprzednie zdążyło wypłynąć na powierzchnię. Nie minęło kilka sekund, a już toczyłam ze sobą wewnętrzną wojnę, besztając sama siebie za podpuszczanie dobra osoby, która właśnie prawdopodobnie uratowała mi życie. Albo przynajmniej sprawność.
Czarownica tylko się ponownie uśmiechnęła, jeszcze szerzej, chociaż nie byłam pewna, czy to możliwe. W jej oczach pojawił się nowy rodzaj akceptacji i zrozumienia, przez co byłam pewna, że coś potwierdziłam. Co takiego? Tego mogłam się już nigdy więcej nie dowiedzieć, gdyż kobieta poklepała mnie po dłoni, Alecowi dała buziaka w policzek, po czym zniknęła za kotarą prowadzącą do innego pokoju, rzucając jeszcze przez ramię, że możemy zostać na noc.
Zdezorientowana wstałam i przeszłam kilka kroków po dywanie z prawdopodobnie wilczej skóry.
- Co tu się właśnie wydarzyło? - pytanie skierowałam do mężczyzny, chociaż wzrok wlepiłam w jeden z wielu zwojów zapełnionych nieznanymi mi szlaczkami i wzorami. Wciąż się go obawiałam, a długi kontakt wzrokowy mógł zdradzić zbyt wiele cennych emocji.
- Uzdrowiła cię, zaoferowała nam jedzenie i nocleg. Czego tu nie rozumieć? - zapytał niby uprzejmie, mogłabym się jednak doszukiwać jakichś uszczypliwości. Zignorowałam jednak wszystkie obawy i odwróciłam się, stając z ciemnowłosym twarz w twarz.
- Mogę zadać ci pytanie?
- Zadać możesz, inna sprawa, czy odpowiem - odparł, rozpierając się w fotelu i wyginając usta, najwyraźniej faktycznie zastanawiał się nad tym zagadnieniem.
- Jesteś Nefilim. Zabijacie demony. Dlaczego więc pozwoliłeś mu odejść?
< Alec? >

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz