Od Raphaela CD Hayley

Przewróciłem ironocznie oczami. Czy ona musi udawać takątwardą? I tak to niczego jej nie da a jedynie zraża do siebie ludzi. Od co. Choć nadal mam ochotę jej ukrucić nos, nie wiem komu wierzyć. Ostatnio Renesme dziwnie się zachowuje, nawet gdy Hayley tu nie ma. Najgorsze jest to że nie mam pojęcia jaka może być tego przyczyna. Będę musiał z nią poważnie porozmawiać. Złapałem kurtkę, która leżała na krześle, i już miałem wracać gdy zaczepiła mnie Reni. Mruknąłem do niej coś na znak że słucham i odwróciłem.się na wprost.
- Nie wiem co we mnie wstąpiło - przygryzła wargę, marszcząc brwi. A ja tylko lekko się uśmiechnąłem. - No cyrki to tu były. - Usiadłem.koło niej zapominając o dziewczynie czekającej na swoją kurtkę.
-Co się stało? Ostatnio dziwnie się zachowujesz...
- Wiem. Przepraszam... Prawie zapomniałeś o mnie.... Fodatkowo problemy z Thomasem. Prawdopodobmie Koran znowu coś chce... - Odetchbeła. W tym momencie usłyszeliśmy trzask. Zerwałem się z fotelu i pobiegłem do drugiego pokoju. Na podłodze leżała Hayley krzycząc coś i wymachujśc rękoma. Wiła się. Widać było że z czymś walczy. Za mną przyszła Renesme. Krzykneła na widok dziewczyny i pobiegła po Thomasa. Ten zaraz się zjawił. Wizął dziewczyne na ręce i zaniusł do jednego z pustych łóżek w niezamieszkanym pokoju. Dziewczyna nie kontaktowała. Majaczyła coś do siebie. Konieczne było przywiązanie jej pasami, bo by sobie coś zrobiła.  Przynieśliśmy wody i krwi na zapas. Jedak nie udało się jej dać. Odpychała wszystko rękoma i wywijała się od podania posiłku. Chwilami nawet była agresywna. W końcu się poddaliśmy.Po kilkunastu minutach jak nie po godzinie powoli się uspokajała. Co jakiś czas się żucając. Tak było przez pare godzin, które spędziłem na obserwowanou opentanej. W środku nocy przyszła Renesme, dzięki czemu trochë się ożywiłem. Uśmiechnąłem się do niej niemrawo. Udsiadła mi na kolanach i wtuliła się. Już kompletnie niczego nie rozumiałem. Najpierw próbowała zabić przybysza,a teraz czeka ze mną na jej przebudzenie... Miałem mętlik w głowie, nic się nie układało. Rozsiadłem.się w fotelu w rogu pokoju, z Reni na kolanach. Przez chwilę po cichu rozmawialiśmy, lecz szybko zbrakło nam tematu jak.i siły na rozmowę. Nsatała kompletna cisza. Walczyłem jak mogłem, powieki same mi się zamykały, a ciepło bijące od Reni dodatkowo wzmagało wszystko. Walka trwała krótko, i sen wygrał walkowerem.

Takie... Nijakie :(

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz